Autostopowe wyzwanie
Chorwacja, Plitvickie Jeziora
15.02.2024
View
Podróż Pełna Barw
on PawelGosia's travel map.
15 luty
Wstajemy raniusieńko, pakujemy się, sprzątamy chatkę i zaraz po świcie ruszamy. Na głównej drodze bardzo szybko łapiemy pierwszego stopa 7km do krzyżówki - podwozi nas bardzo sympatyczna dziewczyna. I na krzyżówce czekamy 2,5h. Ruch jest mały i w większości miejscowy. W ogole mamy wrazenie że Bośnia to taki trochę wymarły kraj. Większość ludzi pracuje za granicą. Na miejscu zostali tylko starsi ludzie. Nawet na głównych drogach ruch jest głównie miejscowy, bardzo mały jest ruch między miastami. Tak więc kiedy zatrzymuje się dla nas pan ktory jedzie do Chorwacji ale w inne miejsce, przez Bihac, to decydujemy się jechać dookoła z nim. Jest przepiękny, ciepły dzień. W najcieplejszej części dnia łapiemy stopa w podkoszulkach. Jedziemy przez piękne, bośniackie gory. Całą drogę rozmawiamy z naszym kierowcą polsko-bośniackim językiem. Jest on Chorwatem mieszkającym w Bośni. Jedzie on z miasta Jajce do miasta Karlovac w Chorwacji, bo tam studiuje jego syn. Przejeżdżamy z nim przez granicę i wysiadamy w miejscowości Grabovac. On stąd jedzie na północ, a my na południe. Dość szybko łapiemy pierwszego stopa na Plitvickie Jeziora. Bardzo fajna para Chorwatów wybiera się na spacer tam, bo pogoda dziś jest przecudna. Kusi nas trochę aby pójśc pozwiedzać ten park narodowy, zwłaszcza że jest piękny dzień, nie ma sniegu, a zimą cena wstępu to 10 euro (latem 40 euro). Ale dziś wieczorem czeka na nas host w Šibeniku, a my pierwotnie planowaliśmy jechać z Bosni inną, znacznie krótszą drogą i nie planowaliśmy się znaleźć na Plitvickich Jeziorach. Ja byłam tu już 3 razy, ale dla Pawła byłaby to nowość. Cóż, decydujemy się zostać na drodze i łapać stopa. Ruch jest niewielki. Po pewnym czasie zatrzymuje się dla nas kamper. W środku samotnie podróżująca starsza Francuzka. Mowi, że już 2 lata mieszka w kamperze, a niedługo planuje we Francji kupić jakiś zamek i mieć tam gosci. Jedziemy z nią tylko 20km, bo dalej ona odbija na wybrzeże w kierunku Rijeki i to już nie jest nasz kierunek. Stajemy i łapiemy dalej. Ruch jest niewielki. I tak stoimy i stoimy. Powoli robi się późno. Tuż przed zmierzchem zatrzymuje się lokalny chłopak i mowi, że to miejsce jest kiepskie i zabierze nas 2km dalej gdzie jest restauracja gdzie staje na obiad wielu kierowców i autobusy robią pauzy. Na miejscu okazuje się, że restauracja jest po drugiej stronie drogi i miejsce do łapania jest takie sobie. Idziemy 200m dalej i jest maly placyk gdzie auta mogą zjechać. Stoimy i łapiemy. Ruch jest mały, robi sie ciemno, jesteśmy lekko oświetleni przez latarnie. Piwoli tracimy nadzieję, że uda nam się dziś dojechać do hosta. Przez ostatnie 5h przemieścilismy się 30km 3ma stopami. W pewnym momencie idzie dwojka starszych ludzi i mowią, ze tu nam sie nikt nie zatrzyma i żebysmy poszli 200m do restauracji i tam popytali kierowców to sie z kimś zabierzemy. Jako, ze to już druga taka rada to idziemy. Stoimy i czekamy aż ktoś bedzie wychodził do auta. W pewnym momencie idzie młody chlopak do małej ciężarówki. Idę za nim, pytam i... tak! jest! Jedzie właśnie do Šibenika i nas zabierze! Wycieńczeni, po 11h w trasie jesteśmy mu niesamowicie wdzieczni. Przez nami jeszcze ponad 2h jazdy. Bardzo fajny chłopak, całą drogę rozmawiamy po angielsku. Okazuje sie, że ta okolica w ktorej stalismy to strefa przechodzenia migrantów od Bosni na Chorwacje. Teraz rozumiemy dlaczego wokół krecilo sie mnostwo policji. Po 21szej dojezdzamy do Šibenika. Nasz kierowca zawozi nas prosto pod dom naszego hosta. Jesteśmy maga zmeczeni i mega szczęśliwi, ze udało nam sie dojechać. Jakob, nasz host otwiera nam drzwi. Mieszka tu ze swoją żoną, która jest Gruzinką (z Vani gdzie bylismy w październiku na gorących źródłach). Dają nam herbatę i dobre jedzenie, bo jesteśmy mega głodni. Jemy sałatkę z gotowanych warzyw, jak na święta Rozmawiamy ze dwie godziny, a potem wymęczeni podróżą idziemy spać.
Posted by PawelGosia 07:47 Archived in Croatia