W magicznej krainie Bora
Bośnia i Harcegowina, Zelenkovac
06.02.2024
View
Podróż Pełna Barw
on PawelGosia's travel map.
Zelenkowac to magiczne miejsce stworzone wiele lat temu przez człowieka o imieniu Boro. Boro kupił kiedyś 6 hektarów lasu i zbudował sam na bazie starego młyna mega klimatyczny drewniany dom, który wygląda jak norweski koscioł Vang. A potem zaczal przenosić obok stare bośniackie chałupy i budować inne zlepki. Boro jest malarzem i artystą. Główny dom jest teraz barem i galerią. Kilka domków jest pod wynajem.Tuż obok domu płynie rzeczka prawie na poziomie domu. Boro skupia wokół siebie artystów, ludzi lubiacych naturę i lokalsów. W lecie jest tu co roku duży jazz festival. Wszystko jest w lesie i klimat jest niesamowity.
Bora poznałam 17 lat temu przez couchsurfing. A teraz umówiliśmy się, że przyjedziemy na tydzień na wolontariat, pomóc mu trochę przy ogarnianiu chałupek. Po przyjeździe Boro zaprasza nas na herbatę i przedstawia nam swoją dziewczynę Nataszę z którą tu mieszka. Dostajemy do mieszkania chałupkę, w której wcześniej mieszkali przez długo pracownicy i zapuścili ją tak, że Boro ich zwolnił. Mamy zadanie ją posprzątać. Na pierwszą nockę Boro proponuje nam do spania inny domek, ale my od razu po przyjeździe sprzątamy sobie kąt do spania i wolimy od początku nagrzewać sobie swój domek. Paweł doprowadza do porządku zapchany piec i zaczyna nagrzewać chatkę. Wieczorkiem mamy już 13 stopni. Jako, że poprzedniej nocy spaliśmy 3 godziny to zasypiamy szybko i śpimy prawie 12 godzin.
7 luty
Wstajemy o 8mej, jemy śniadanko i na 9tą idziemy do głównego domku, bo umówilismy się z Borem. Poznajemy Dimitra, Bośniaka z miasta Banja Luka. Razem we czwórkę wsiadamy w auto Bora i jedziemy do najbliższej wioski. Tam czeka na nas jeszcze jeden lokals. I tak w piątkę mamy za zadanie przenosić dachówki z ogródka na małą ciężarówkę. Właściciel podarował Borowi stare dachówki w zamian za całkowite uprzątnięcie terenu. Dachówek jest sporo, ale całą ekipą robotka idzie sprawnie. Potem wracamy i rozładowujemy te dachówki u Bora. Chwila przerwy na herbatę i rakiję (domowa i świetnej jakości) i jedziemy po drugą turę dachówek i trochę ciężkich kamieni z fundamentów starego domu. Jeden kamień jest tak wielki, że chłopaki wyciągają i przenoszą go we czwórkę. Potem wracamy i rozładowujemy ciężarówkę u Bora. Natasza czeka na nas z pysznym obiadem. Szczególnie smakuje mi zupa z groszkiem i marchewką. Po obiedzie idziemy dalej sprzątać domek. Był bardzo zapuszczony, więc jest na wiele godzin roboty. Robimy kolejną część, a wieczorkiem robimy obiadek, pijemy bośniackie wino i odpoczywamy sobie przy muzyczce i odgłosie trzaskającego w kominku ognia.
8 luty
Dalej sprzątamy domek, pomagamy w jakichś drobnych rzeczach, odpoczywamy, chodzimy na spacerki.
9 luty
Dziś Boro z dwójką ludzi tnie drzewa i zaczyna budować od razu z tego nowe wejście do galerii na pierwszym pietrze. Paweł ma za zadanie porąbać drewno i zawieźć pod chatki do których dziś przyjeżdżają turyści. Ja i Dmitrij sprzątamy gałęzie ze ściętych drzew i korę po okorowaniu. Po pracy Natasza robi pyszną zupę dla nas wszystkich. Po południu kończymy sprzątać nasz domek i w końcu możemy zacząć się nim w pełni cieszyć.
10 luty
Rano Boro i Natasza zabierają nas do Mrkonic Grad na zakupy. Potrzebowalismy sklepu gdzie możemy zapłacić kartą. Robimy duże zakupy na kilka dni. Potem jeszcze pokazują nam centrum miasta i wracamy. Po drodze pokazują nam z daleka gdzie budują teraz dom dla siebie. Dziś jest dużo turystów. Wiele domków jest pozajmowanych. Jest jedna szczególnie imprezowa ekipa, ktora jeszcze przed switem pytała Pawła czy wie od której otwarty jest bar. Dziś mamy luźny dzień. Ogarniamy rzeczy internetowo-zdjęciowe, idziemy na spacer, robimy sobie wypasiony obiad z winem, odpoczywamy.
11 luty
Niedziela, dzień bez pracowania. Cieszymy się lasem i domkiem
12 luty
Od rana pada. Znajomi Bora co przyjechali dziś z nim coś porobić po godzinie picia herbaty/rakiji wracają do domów. Boro z Natasza i Dymitrim jadą do Mrkonjic Grad pozałatwiać trochę rzeczy. My mimo deszczu ambitnie bierzemy się za wypełnianie żwirem dziur w drodze. Bierzemy żwir z pobliskiego kamieniołomu, wozimy go taczką, wysypujemy w dziury i wyrównujemy. Teraz można już jeździć normalnie, bez slalomu i dużego zwalniania. Potem siedzimy sobie sami przy kominku w barze. Popołudnie spedzamy na spacerkach i w domku.
13 luty
Dziś troszkę popaduje, ale tylko od czasu do czasu. Mamy bardzo pracowity dzień. Boro z pomocnikami burzą starą ściankę w barze i robią nową. A my i Dimitri mamy za zadanie wybrać ziemię z dużej przestrzeni na zewnatrz i usunać pień ściętej kilka dni temu brzozy z tego miejsca. Boro chce w tym miejscu zrobić nowe wejscie do baru, więc trzeba obniżyć poziom o około pół metra. Praca jest ciężka i zajmuje nam cały dzień. Ale efekt jest fajny. Natasza robi pyszny dwodaniowy obiad dla wszystkich pracujących.
14 luty
Walentynki zaczynamy od ostatniej pracy - czyścimy teren za barem ze starego drewna i słomy po remoncie. Grabiami i widłami zabieramy wszystko na taczki i wywozimy. Pracka zajmuje nam 2-3 godziny. Potem szykujemy się już powoli do wyjazdu. Idziemy też do chatki Dimitriego, rozmawiamy i Dimitri daje nam w prezencie płytkę z fajną folkową muzyką. Idziemy do baru gdzie Boro jak codzień polewa dobrą rakiję i fajnie rozmawiamy. A wieczorem robimy sobie walentynkowe ognisko i pijemy winko. Potem przychodzi do nas Dimitri i długo rozmawiamy. A na koniec przychodzą się pożegnać Boro i Natasza i atmosfera jest przemiła. Nie chce nam się stąd wyjeżdżać. Pierwszy raz na tym wyjeździe poczuliśmy się gdzieś aż tak bardzo w domu.
Posted by PawelGosia 20:17 Archived in Bosnia And Herzegovina