Wigilia w śniegach na znanej górze
Turcja, Nemrut Daği
24.12.2023
View
Podróż Pełna Barw
on PawelGosia's travel map.
Szybko łapiemy stopa do miasteczka Siverek. Kierowca i jego pasażer są mili, bo czestuja nas słodyczami i wodą, ale bardzo natrętni. Chcą nasz numer telefonu by do nas przyjechac do Polski. Dopytuja po kilka razy czemu nie mamy dzieci i mowią jakie to fajne, a jak mowimy ze chcemy spac pod namiotem w gorach to mowia, ze musimy spac w hotelu. W sumie jada dalej ale z radoscia wysiadamy w Siverku zrobic zakupy. Po zrobieniu zakupow lapiemy najpierw jednego fajnego stopa z dwoma chlopakami na 20km. Potem kolejny fajny pan podwozi nas jakies 10km. Przechodzimy pieszo przez wielki most nad jeziorem i zaraz potem zgarnia nas kolejny pan do wioski Narince. Cały czas jak jezdzimy to wszedzie sa punkty kontrolne na drogach. Teraz juz wiemy że to przez konflikt kurdyjsko-turecki. Jeszcze kilka lat temu były mocne zamieszki w Diyarbakir. Z Narince 12km podwozi nas dwóch panów majacych fabrykę tekstyliów. Przekonują nas ze w hotelu bedzie nam lepiej niz w namiocie o tej porze roku. Zostawiają nas 10km przed szczytem Nemrut Daği na ktory sie wybieramy. Zaczynamy isc piechotą, ale po chwili zabiera nas para z dwojka dzieci. Dojezdzają do rozstajów na 1650m i zawracaja, bo jest za dużo sniegu. Snieg spadl tu dwa-trzy dni temu, wczesniej dojezdzalo sie na gore bez problemu. Idziemy dalej pod gore na piechote. Mijamy ze dwa zjezdzajace auta, mgla sie zageszcza. W koncu mijamy pana, ktory utknal tu busem na prowizorycznych łańcuchach. Busa zostawia i wraca do wioski na dol. Dochodzimy do konca jakichkolwiek sladów aut i dalej jest tylko kilka pieszych śladów. W totalnej mgle i wietrze dochodzimy do budynku kasy biletowej na 1900m. Wszystko jest pozamykane i widac ze tu dawno nikogo nie bylo bo nie ma sladow przy wejsciu na sniegu. Przy murku tarasu rozbijamy namiot. Jest godzina do zmroku. Dziś wigilia. Gotujemy obiadek: makaron, rosolek z torebki, jedna cebula, jedna marchewka i jeden pomidor. Bardzo smaczne to wyszło. Najadamy się i idziemy spać
25 grudnia
W nocy bardzo wieje. Trzęsie namiotem na wszystkie strony, całe szczęście że dół namiotu chroni murek, a fartuchy śniegowe obklejone śniegiem nie wpuszczają powietrza od dołu. Rano budzi mnie Paweł na wschód słońca. Mgła całkowicie rozwiała się w nocy i jest totalnie bezchmurnie. Dookoła góry. Jest przepięknie. Jemy śniadanie w namiocie, pakujemy się i składamy namiot odkopując fartuchy spod śniegu. Droga biegnie granią i wieje straszliwie zimnym wiatrem. Są zaspy i oblodzenie. Za to widoki przepiękne. Góra Nemrut Daği jest na liscie Unesco.
Nemrut jest jednym z najważniejszych stanowisk archeologicznych związanych z kulturą późnego okresu hellenistycznego. Góra jest grobowcem z około 62r pne. Kompleks składa się z kurhanu o wysokości 50 metrów, usypanego z drobnych odłamków skalnych oraz trzech tarasów, które przylegają do kurchanu od wschodu, północy i zachodu. Każdy taras ozdobiony był grupą pięciu monumentalnych (8 m wysokości) rzeźb przedstawiających króla Antiocha i bogów panteonu persko-greckiego. W wyniku trzęsień ziemi posągi się poniszczyły. Obecnie wielkie głowy leżą na ziemi, kawałek od sylwetek.
Wchodzimy na kolejne platformy. Głowy robią ogromne wrażenie. Przez to, że jesteśmy tu w zimie to po pierwsze nie zapłaciliśmy po 40zł za bilet, a po drugie jesteśmy tu totalnie sami. Widoki na wszystkie strony są przepiękne. Niebieskie niebo i ośnieżone góry. Potem schodzimy w dół. Najpierw ciągle w ogromnym wietrze, potem jest już spokojniej, potem jest coraz mniej śniegu. Na granicy śniegu spotykamy auta, którym udalo się tu dojechać i dwoch Turków, którzy przez translator dopytują się nas czy da się dojść do głów. Dać się da, ale patrząc na ich stroje i buty obstawiamy, że szybko zawrócą. Po śladach wywnioskowaliśmy, że byliśmy jedynymi osobami, które doszły do głów od tygodnia. Turcy przyjezdzaja tu na letnich oponach i w lekkich, miejskich kurteczkach, co nie pozwala im w tych warunkach dostac sie na szczyt.
Jest poniedziałek i mimo ładnej pogody niewiele tu jeździ. Idziemy więc wiele kilometrów na piechotę. Paweł w śniegu trochę naruszył nogę (kpntuzja ciągnie mu się od Gruzji), więc schodzimy dość wolno. Dochodzimy po 10km do pierwszej wioski i tam łapiemy stopa najpierw na 2km (busik), a potem zatrzymuje się sympatyczny pan jadący do Adiyaman. Dowiadujemy się, że w czasie trzęsienia ziemi w tym roku to miasto straszliwie ucierpiało. Zawaliło się 2000 domów i zginęło 30tys ludzi. Jadąc wzdłuż głównej ulicy miasta widzimy ileś kontenerowych miasteczek i ileś zburzonych lub zniszczonych bloków. Jeden koło drugiego.
Posted by PawelGosia 08:30 Archived in Turkey